Dobro dziecka; to frazes, w imię którego można dopuszczać się bardzo różnych czynów. Często wspierających dzieci, ale równie często prowadzących do rodzinnych tragedii. Poniżej dwa przykłady w jaki sposób urzędnik może pomóc a w jaki zaszkodzić niepełnosprawnej matce, samotnie wychowującej dziecko.
– Skandal. Niemcy znowu zabrali polskie dziecko… co jakiś czas polskimi i polskojęzycznymi mediami wstrząsa sensacyjna informacja, że niemiecki urząd do spraw dzieci i młodzieży (cieszący się złą sławą Jugendamt), bezpodstawnie odebrał dobrej, polskiej katolickiej rodzinie dziecko/dzieci.
Dlatego dzisiaj o sytuacji odwrotnej; jak niemiecki Jugendamt wsparł – bardzo konkretnymi działaniami – matkę z Polski, chorującą na stwardnienie rozsiane i jeżdżącą na wózku, a sąd w Polsce odebrał matce dziecko właśnie dlatego, że siedziała na wózku i co miało jej uniemożliwić opiekę nad kilkumiesięczną córeczką.
Na wózku się? Nie nadaje się
Postanowienie sądu z Zielonej Góry nie pozostawiało marginesu. Albo do 23 listopada „uwięziona” na wózku po dziecięcym porażeniu mózgowym Joanna Gawryś-Wojtyś znajdzie kogoś do całodobowej opieki nad 5-miesięczną córką Wiktorią, albo ma sama odwieść dziecko do rodziny zastępczej.
Czytając akta sprawy można odnieść wrażenie, że poruszająca się na wózku matka rzeczywiście nie ma możliwości, ani fizycznych ani psychicznych, by opiekować się dzieckiem. To samo tyczy najbliższej rodziny. Przeważają określenia: niezaradna, nieprzystosowana, niezdolna do samodzielnej egzystencji…
Zupełnie inny obraz Joanny kreślą jej znajomi; autentycznie dba o dziecko, pomimo niepełnosprawności jest osobą zaradną, daje radę…
Wrzawa medialna wokół sprawy przyniosła taki efekt, że na razie malutka Wiktora może się cieszyć bliskością mamy Joanny, a polskie instytucje opiekuńcze zrobią wszystko, by je wesprzeć.
Tymczasem w Niemczech…
Urodzona w Polsce Magdalena Zdun mieszka w Niemczech, w Berlinie. Jest osobą niepełnosprawną, wielu lat chorującą na stwardnienie rozsiane. A przy tym matką dzieci, 14-latki oraz trzyipółletnich bliźniaków. Przyznaje, że gdyby nie pomoc Jugendamtu z dzielnicy Neukolln byłoby jej bardzo ciężko samej sprawować nad nimi opiekę. – W momencie, gdy moja 3,5 córeczka uciekła z placu zabaw i sama pobiegła do domu, zaczęłam się bać o bezpieczeństwo bliźniaków. Zadzwoniłam do Jugendamtu i powiedziałam, że potrzebuję ich pomocy, bo na wózku inwalidzkim opiekuję się dwójką maluchów. A oni są od tego, żeby pomagać. I rzeczywiście pomogli. Za ich sprawą po moje dzieci każdego ranka przychodzi stażystka z przedszkola. Odbiera je natomiast tato, którego zobligował do tego właśnie Jugendamt.. Dlatego muszę pochwalić urzędników i podziękować im, bo cały czas szukają rozwiązań jak mi pomóc, by moje dzieci były jeszcze bardziej bezpieczne i zaopiekowanie.
Dobre Niemcy, nie tak dobra Polska
W sprawę mocno zaangażował się prezes działającego w Berlinie Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciwko Dyskryminacji Dzieci w Niemczech Marcin Gall. – Takie przypadki trzeba nagłaśniać a nie tylko pokazywać jedną negatywną „twarz” Jugendamtu. stronę czyli sytuacje negatywne. W przypadku pani Magdy działa to dokładnie tak, jak urząd do spraw dzieci i młodzieży powinien działać czyli pomagać a nie stosować drastyczne i radykalne środki typu odbieranie dzieci. Bardzo się z tego cieszę, dlatego postanowiłem nadać spawie rozgłos, również po to żeby nie straszyć rodziców Jugnedamtem tylko pokazać jego inną, jasną stronę. Jako Stowarzyszenie będziemy tę sprawę dalej monitorować. Mam nadzieję, że współpraca pani Magdy z Jugendamtem będzie miała również dobry finał.
Bez rąk, bez nóg, bez problemu
Czyżby pani sędzina z Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sadu Rejonowego w Zielonej Górze nigdy nie słyszała o Nicku Vujiciciu. Zatem parę słów o tym niezwyczajnym człowieku. Urodził się w Australii obarczony rzadką chorobą, znaną jako zespół tetra-amelia, objawiający się całkowitym wrodzonym brakiem kończyn. Nick ma tylko jedną zdeformowaną stopę z dwoma palcami.
Pomimo tak wielkich ograniczeń był jednym z pierwszych niepełnosprawnych uczniów, uczęszczających na lekcje wspólnie z pełnosprawnymi. Nie było łatwo. Poniżany przez kolegów, popadł w depresję, próbował się nawet utopić z rozpaczy.
Ta historia ma jednak szczęśliwe zakończenie. Okazało się, że nawet bez kończyn można bardzo dobrze funkcjonować. Nick Vujicicic skończył studia, założył fundację „Life Without Limbs” (Życie Bez Kończyn), a dzisiaj jest rozchwytywanym mówcą motywacyjnym. Oraz szczęśliwym mężem pięknej, w pełni sprawnej Japonki Kanae Miyahary i ojcem dwóch wspaniałych synów, 3-letniego Kiyoshi i rocznego Dejana Levi, których przytula tak często, jak to tylko możliwe.
Autor – Jolanta Reisch-Klose
Źródło – https://www.mypolacy.de/niemcy,0/s/artykuly/dobry-niemiecki-jugendamt-zly-polski-sad
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.