Polce mieszkającej w Niemczech organizacja Jugendamt odebrała troje dzieci. – W drzwiach stanęło dwóch policjantów i dwie kobiety. Bez okazania żadnego nakazu, dokumentów, dosłownie niczego, panie przedstawiły się, powiedziały z jakiego są urzędu i oznajmiły, że przyszły zabrać moją córkę – relacjonuje kobieta. Przedstawiciel Jugendamt zapewnia: dzieci wrócą do rodziny, jeśli tak będzie dla nich lepiej.
Monika Nowosad, Polka mieszkająca w małym miasteczku Neuwied w zachodnich Niemczech, napisała do naszej redakcji list, w którym przedstawiła swoją wersję zdarzeń. Cała sprawa ma, jej zdaniem, związek z byłym konkubentem Janem, który – podkreśla – chciał się na niej zemścić.
Dramat Moniki Nowosad rozpoczął się 30 września tego roku, gdy w godzinach popołudniowych wróciła z zakupów. Była w domu od niespełna godziny razem z najmłodszą córką – Leną. Czekała na powrót starszych dzieci ze szkoły – Oli i Kuby. Oprócz Moniki Nowosad w domu przebywała także Adrianna Skura (partnerka brata Polki, która mieszka z nią w Niemczech).
– Była mniej więcej godzina 16, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Pewne byłyśmy, że to Ola i Kuba wrócili. Tymczasem w drzwiach stanęło dwóch policjantów i dwie kobiety. Bez okazania żadnego nakazu, dokumentów, dosłownie niczego, panie przedstawiły się, powiedziały, z jakiego są urzędu (przedstawicielki Jugendamt – red.) i oznajmiły, że przyszły zabrać Lenę – powiedziała w rozmowie z Onetem Polka.
Jak podkreśliła, postawiono jej zarzuty używania narkotyków i przemocy wobec dzieci. Funkcjonariusze wyjaśnili, że zarzuty te sformułowano na podstawie informacji pochodzących od kilku osób. Kiedy Polka zapytała, gdzie są jej starsze dzieci – Ola i Kuba, dowiedziała się, że są już pod opieką Jugendamt.
Kobieta, nie chcąc dopuścić do szarpaniny z policją, oddała najmłodszą córkę jednej z urzędniczek i spakowała rzeczy dzieci zgodnie z jej prośbą. – Wiedziałam, że Monika jest niewinna. Nie mogłyśmy powstrzymać się od płaczu – powiedziała w rozmowie z Onetem Adrianna Skura.
Test – wynik negatywny
Następnego dnia Monice Nowosad wykonano test na obecność narkotyków. Wynik był negatywny. Nowosad i Skura udały się do Jugendamt, by uzyskać jakiekolwiek informacje na temat zabranych dzieci. Jak podkreślają, urzędnicy nie wskazali ani gdzie są dzieci, ani na jakiej podstawie je odebrano. Matka otrzymała natomiast do wypełnienia dokumenty, których podpisanie oznaczało zgodę na współpracę z Jugendamt.
– Monika nie chciała ich podpisać, wtedy powiedziano jej, że musi to zrobić, jeżeli chce zobaczyć dzieci. Wówczas bez dłuższego namysłu zaczęła je wypełniać – zaznacza w rozmowie z Onetem Adrianna Skura.
2 października Nowosad i Skura ponownie udały się do Jugendamt, lecz – jak przekonują – nie uzyskały żadnych dokumentów, które wyjaśniłby całą sytuację. Zgłosiły się więc na policję, gdzie przyjął je funkcjonariusz, który wcześniej wielokrotnie bywał na interwencjach w domu Moniki Nowosad. Interwencjach, które były związane z awanturami wszczynanymi przez byłego konkubenta kobiety –Jana.
– Jechałyśmy z nadzieją, że udzielone zostaną nam istotne dla nas informacje. Zwróciłyśmy się z pytaniem, czy Jugendamt powinien nam wydać dokument z decyzją o odebraniu dzieci. Policjant bez zastanowienia powiedział, że oczywiście to powinno mieć miejsce – podkreślają kobiety w rozmowie z Onetem.
Jugendamt: wszystko sprawdzamy
Nowosad uzyskała zgodę na napisanie listu, który miał zostać przekazany dzieciom. Początkowo pozwolono jej na napisanie go w języku niemieckim. Po dwóch dniach kobiecie pozwolono napisać go po polsku. Monika Nowosad skorzystała z tej możliwości i napisała wzruszające wiadomości do dwójki starszych dzieci. Dołączyła do nich także maskotki, które miały zostać przekazane dzieciom.
Aby skontaktować się z Jugendamt, nawiązaliśmy współpracę z Deutsche Welle. Kierownik tego urzędu w Nuewied, Wolfgang Hartmann, nie chciał udzielić szczegółowych informacji na temat odebrania trójki dzieci Monice Nowosad, powołując się na „dobro dzieci”.
Hartmann zaznaczył w rozmowie z Deutsche Welle, że „w każdym przypadku, kiedy dzieci są odbierane rodzicom muszą istnieć poważne podstawy ku temu”. W przypadku Moniki Nowosad Jugendamt twierdzi, iż dysponuje odpowiednią decyzją sądu.
Kierownik Jugendamtu nie chciał odnieść się do argumentów matki, która zwraca uwagę, iż zarzuty wobec niej się nie potwierdziły. – Wszystko sprawdzamy i jeżeli zaistnieją takie przesłanki, wówczas dzieci powrócą do rodziny. Musimy być jednak pewni, że tak będzie lepiej dla dzieci – dodał. Zwrócił uwagę, że Monika Nowosad może wystąpić na drogę sądową i w ten sposób dochodzić swoich praw.
Monika Nowosad twierdzi natomiast, że cała sprawa ma związek z jej byłym konkubentem Janem. Tłumaczy, że Jan, obywatel Niemiec polskiego pochodzenia, dręczył ją telefonami, nie stronił od awantur. Po jednej z nich – przekonuje Nowosad – miał ją pobić. Dzień po odebraniu jej dzieci zadzwonił do niej i ironicznie komentował całe zdarzenie, pytając, czy ją to „boli”.
Odebrane i odzyskane dzieci
Nie jest to pierwsza tego rodzaju historia. W lipcu pisaliśmy o sprawie 2,5-miesięcznego Wiktora, który został odebrany rodzicom przez Jugendamt. Rodzice dziecka, pani Daniela i pan Leszek, para z Ustronia, wyjechała do Niemiec.
Niestety napotkała tam na problemy. Nieuczciwy pracodawca zalegał z wypłatami za kilka miesięcy, więc stracili mieszkanie. Nie mogli też liczyć na zasiłek. W końcu Jugendamt w asyście policji odebrał parze synka.
Pogrążony w rozpaczy ojciec Wiktora postanowił wówczas zwrócić się o pomoc do Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Dzięki ludziom dobrej woli oraz pomocy rodziny Polacy wrócili do kraju, a ich dziecko wróciło do nich.
W październiku 2012 roku pisaliśmy także o sprawie 29-letniej mieszkanki Tarnowskich Gór, której – bez jakichkolwiek wyjaśnień – odebrano córeczkę. Odzyskała ją dopiero osiem dni później, po długich pertraktacjach.
Pierwsza rozprawa. „Jesteśmy dobrej myśli”
Dziś (16 października) odbyła się pierwsza rozprawa w niemieckim sądzie, podczas której Monika Nowosad dochodziła swoich praw. Uczestniczył w niej także Konsul Wiesław Ratyński, który odpowiedzialny jest za sprawy prawne w Konsulacie Generalnym Rzeczypospolitej Polskiej w Kolonii.
Polka ma do piątku uzyskać możliwość widzenia się z dziećmi. Jeśli to się nie uda, będzie chciała złożyć wniosek do sądu o regulację kontaktów.
Dzisiejszą rozprawę skomentował Marcin Gall, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z. – My, jako Międzynarodowe Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, jesteśmy zbulwersowani dzisiejszym orzeczeniem. Jak widzimy, jest to kolejna przeciągana sprawa w Niemczech. W tej sprawie brak jest wiarygodnych zarzutów, które mogą potwierdzić tezę Jugendamtu – powiedział w rozmowie z Onetem.
Dodał, że „sprawa mimo tego, że brak w niej wiarygodnych argumentów przeciwników, należy do trudnych”. – Jestem przekonany, że w tej trudnej sprawie możemy liczyć na sukces. Jestem dobrej myśli – podkreślił prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z.
***
Będziemy monitorować sprawę Moniki Nowosad. W związku z tym planujemy kontynuację tematu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.