Prawa Polaków są łamane

Z Radosławem Kuneckim, członkiem zarządu Forum Polonii w Austrii,
rozmawia Marta Ziarnik

 

Do kogo zwracali się Państwo o pomoc w sprawie syna Marzeny
Zdebiak?
– W pierwszej kolejności zwróciliśmy się do polskiego
konsulatu w Austrii, bo to była chyba najkrótsza droga. Z tym że ich pomoc
ograniczyła się – jak zwykle – do jednego, czyli do korespondencji z urzędami i
utrzymywania, że tamci mają takie prawo. Tak więc nie uzyskaliśmy tam prawie
żadnej pomocy poza wymianą pism. Konsulat zwrócił uwagę na to, że podczas
spotkania matki i syna zabroniono im rozmawiać w języku polskim. Prawdopodobnie
więc dzięki temu, że wokół sprawy zaczyna się robić szum, przy drugim spotkaniu
pani Marzena będzie mogła już rozmawiać z synem po polsku.

 

A czy informacje o tej sprawie trafiły także do polskiego
rządu?

– Wysyłaliśmy pisma w tej sprawie i do Ministerstwa
Sprawiedliwości, i do rzecznika praw dziecka, i do rzecznika praw obywatelskich.
Jednak nie uzyskaliśmy od nich żadnej odpowiedzi. Przewodniczący Polskiego
Stowarzyszenia Rodziców przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech Marcin Gall
wysyłał w sprawie pani Marzeny i Kacpra pismo także do Ministerstwa Spraw
Zagranicznych, bez rezultatu. Wygląda to tak, jakby nikt się tym nie przejmował,
jakby zostawiał to swojemu biegowi. Powiem szczerze, że prawa Polaków poza
granicami są notorycznie łamane i nikt na to nie zwraca uwagi.

Na jakiej podstawie Jugendamt odebrał Kacpra matce?
– W
dokumentach podawano m.in. zarzuty, że dziecko było smutne w szkole i kiedy
nauczycielka odbyła krótką rozmowę z chłopcem, dziecko się popłakało. Na tej
podstawie nauczycielka skierowała swoje pismo do Jugendamtu, który natychmiast
zaczął działać. Proszę zrozumieć, że to jest bardzo duża machina, która
utrzymuje się właśnie dzięki temu, że te dzieci są w ten sposób odbierane. Wiele
ludzi jest w to zaangażowanych, m.in. pracownicy ośrodka, w którym dziecko teraz
przebywa. I dzięki temu mają oni pracę. To jest duży biznes! I niby
najważniejsze jest tutaj dobro dziecka, dlatego urząd interweniował, gdy pani
Marzena nie zgłosiła się do psychologa. Tymczasem nie miała ona takiego
obowiązku, gdyż z dzieckiem było wszystko w porządku. Uczyło się dobrze i nie
miało problemów w szkole. A to, że było smutne, to każdemu się zdarza. Moja
córka też ostatnio chodziła smutna do szkoły, gdyż zdechł jej chomik. Ale czy to
jest powód do wysyłania takich informacji?! Dramat tej kobiety rozgrywał się w
małej wsi, gdzie wszyscy wiedzieli, jak to wygląda, ale nikt jej nie pomógł
dlatego, że to jest Polka. Problemy zaczęły się w momencie, kiedy pani Marzena
powiedziała swojemu konkubentowi, że od niego odchodzi. Przez 4 lata nikt na to
nie zwracał uwagi i sprawa zaczęła się dopiero wtedy, kiedy kobieta powiedziała,
że się definitywnie wyprowadza. Wówczas dzieckiem zainteresowała się
nauczycielka i szkoła, która wysłała pismo do Jugendamtu. Wtedy w sprawę włączył
się sam Jugendamt, odbierając matce dziecko. Urząd ds. dzieci i młodzieży
twierdził, że zabrał dziecko dlatego, że kobieta chciała z nim uciec przed
Jugendamtem. Nikt natomiast nie zainteresował się matką i tym, co ona w tym domu
przeżywała. Nikomu nie przyszło do głowy, aby zbadać, co dzieje się w tamtym
domu.
Poznałem panią Marzenę osobiście i mogę stwierdzić, że to, co Jugendamt
wypisał w dokumentach, jest wierutnym kłamstwem. Austria jest inna niż Polska,
gdyż tutaj człowieka dostosowuje się do przepisów, a nie odwrotnie.

Po odebraniu matce dziecka umieszczono je na kilka dni w ośrodku
psychiatrycznym…
– Tak. Później chłopiec został skierowany do
ośrodka w Langensteinie. Przy czym dziecko nie miało ani złych ocen, ani
jakichkolwiek innych problemów w szkole. Notabene ma je dopiero teraz, ale nikt
na to nie zwraca uwagi.

Czym urzędnicy tłumaczą izolowanie Kacpra od matki?

Jugendamt stwierdził, że dziecko wytworzyło przez 4 lata więź z byłym
konkubentem matki i zostało zatrzymane po to, żeby matka nie mogła go zabrać z
powrotem do Polski. Urząd twierdzi także, że dziecko miało rzekomo powiedzieć,
iż matka jest mu obojętna. Szczerze w tym miejscu powiem, że byłem na spotkaniu
matki z synem i widziałem, jak chłopiec zareagował na jej przyjście. Dlatego też
nie wierzę, żeby mógł tak powiedzieć. Zresztą Kacper sam mówi, że jest
manipulowany: nie informowano go, że dzwoni matka, zaś kobiecie wmawiano, że syn
nie chce z nią rozmawiać. Chłopiec podkreślał, że chciał porozmawiać z matką,
ale mu nie pozwolono.

Jak Jugendamt motywuje to, że większe prawa do informowania o stanie
dziecka ma były konkubent pani Marzeny?
– To jest właśnie problem,
gdyż nie mam pojęcia, na jakiej podstawie Jugendamt stworzył sobie wizję, że
Manuel Kolloross ma większe prawa do dziecka niż jego biologiczna matka. To
działanie Jugendamtu jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Tym bardziej że
chłopiec w rzeczywistości nie ma z byłym konkubentem matki żadnych bliższych
więzi. Dziecko zdaje się rozumieć, iż to jest człowiek nie do końca normalny, i
samo o tym mówi. A to właśnie był jeden z podstawowych powodów, dla którego pani
Zdebiak chciała się stamtąd wyprowadzić. To zaś zostało całkowicie pominięte
przez Jugendamt.

Czy nie ma Pan wrażenia, że Jugendamt chce w ten sposób za wszelką
cenę zabrać dziecko matce i oddać je obywatelowi Austrii?
– Ja nie
mam co do tego najmniejszych wątpliwości, że oni w ten sposób chcą właśnie
zgermanizować to polskie dziecko. Te ruchy Jugendamtu, m.in. zabranianie mu
rozmów po polsku i pranie mózgu, ewidentnie zmierzają w tym kierunku. Proszę
także wziąć pod uwagę fakt, że dziecko jest w takim wieku, iż bardzo łatwo jest
mu wmówić, że matka już go nie kocha i nie chce się nim zajmować oraz że jeżeli
wróci do Polski, to nie będzie miało tak dobrze jak ma w Austrii.

Jak wiele jest tego typu przypadków?
– To nie jest
pojedynczy przypadek dyskryminowania Polaków. Nagminne jest to w sytuacji, gdy
jedno z rodziców jest Polakiem, a drugie Austriakiem – takich przypadków
odnotowuje się kilkanaście rocznie. Natomiast tutaj to jest kompletne kuriozum,
ponieważ to jest dziecko polskich rodziców pani Zdebiak miała prawo z nim
wyjechać z Austrii, i to w każdej chwili.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

Źródło

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz